sobota, 20 lipca 2013

Ulubiony rypacz, czyli Barwa Tataro-Chmielowa

Przed włosomaniactwem stosowałam różnego rodzaju szampony z drogeryjnej półki, mając nadzieję, że obietnice producenta się spełnią (naiwne dziecię ze mnie było). A potem trafiłam na niego. Zgodnie z tytułem posta- czas na krótką recenzję!


Barwa Ziołowa, Szampon tataro-chmielowy do włosów łamliwych i zniszczonych



OPAKOWANIE
Co prawda opakowanie nie zachęca- plastikowa butelka mieszcząca 250 ml szamponu o ziołowym zapachu i bursztynowej barwie, nieporęczna, z dużym otworem, przez który przelewa się zdecydowanie za dużo szamponu naraz. Przy każdym użyciu ulewało się na wannę/prysznic. Z drugiej strony- dzięki przeźroczystej butelce doskonale wiedziałam, ile go jest w środku.

SKŁAD
 Sodium C 12-15 Pareth-3 Sulfate (średnio łagodny detergent), Lauramidopropyl Betaine (łagodny detergent), Cocamide DEA (łagodnie myjący i renatłuszczający detergent), PEG-75 Lanolin (emulgator), Sodium Chloride (zagęstnik), Cocamidopropylamine Oxide (stabilizator i antystatyk), Hydrolyzed Keratin (proteina), Acorus Calamus (korzeń tataraku), Humulus Lupulus (chmiel- działa przeciwłupieżowo)
 Potem są już zwykłe wypełniacze: zapach, konserwant (2-Bromo-2-Nitropropane-1,3-Diol), substancje zapachowe (2-(4-tert-Butylbenzyl)propionaldehyde, Limonene) oraz barwniki (CI 15985, CI 42090).

DZIAŁANIE
Rypacz idealny- domywa oleje, po nim włosy aż skrzypią z czystości. Stosowałam go raz w tygodniu, ponieważ stosowany częściej mógłby wysuszać. Na szczęście nie odnotowałam tego. Moje włosy były zachwycone jego działaniem, po pierwszej butelce zrobiłam przerwę, by po dwóch miesiącach do niego powrócić.

Stosunek jakości do ceny jest bardzo korzystny- Barwę kupimy już za niecałe 3 zł.

Obecnie mam zamiar przetestować inne 'siostry'- już jestem w trakcie.



Też kochacie szampony Barwy?

Little Dragon


poniedziałek, 24 czerwca 2013

Włosowe wyzwanie: zdenkować jeden kosmetyk, by kupić następny

W ramach chwili przerwy od nauki (sesjo, zgiń, przepadnij!) chcę zapoczątkować tutaj nowy cykl wyzwań. Mam nadzieję, że się Wam spodoba i z czasem się do niego przyłączycie :)






Zauważyłam, że od początków włosomaniactwa przybyło mi dość sporo kosmetyków: maski, oleje, odżywki, stylizatory, które zajmują coraz więcej miejsca.

Postanowiłam, że od DZISIAJ dopiero po zdenkowaniu kosmetyku będę kupować następny. Najwyższa pora zrobić wielkie porządki, zwłaszcza, że oleje i odżywki też mają swoją datę ważności.

Przy okazji uda mi się wykazać kreatywnością, szukając innych zastosowań dla kosmetyków, które się nie sprawdziły.


Stan na chwilę obecną:

Oleje 

  • olej winogronowy
  • olej lniany
  • olej kokosowy
  • BDFM
  • oliwa z oliwek
Maski
  •  Joanna Naturia 'Miód i cytryna'
  • Kallos latte
  • Kallos z wyciągiem z łożysk placenty
  • Biowax do włosów ciemnych
Odżywki
  • Garnier AiK
  • Nivea Long Repair
  • Joanna Naturia Mak i Bawełna
  • Joanna Balsam Miód i mleko
  • zielony krem z biedronki
Oczywiście wymiana 1 za 1 nie obowiązuje w przypadku włosówych nagród za spełnienie zadania ;)

Co sądzicie o takim pomyśle?

Little Dragon

czwartek, 20 czerwca 2013

Joanna, Naturia, Maseczka nawilżająca 'Miód i cytryna'

Serię recenzji chcę zacząć od maseczki na włosy, którą polecił mi mój kolega :) W pierwszym momencie byłam zdziwiona, ale przy najbliższej okazji widząc ją na półce dorzuciłam do zakupów. Nie spodziewałam się wielkich ochów i achów, biorąc pod uwagę jej cenę, ale w tym niepozornym słoiczku znajduje się dużo dobra.

żródło: wizaz.pl



Opakowanie: plastikowy słoiczek mieszczący 250g maski. Jak dla mnie ta ilość jest w sam raz na próby. Szata graficzna dość przyjemna.

Skład: Aqua, Cetearyl Alcohol, Paraffinum Liquidum, Cetyl Alcohol, Stearalkonium Chloride, PEG-20 Stearate, PEG-40 Hydrogenated Castor Oil, Cyclomethicone, Amodimethicone, Polyquaternium-10, Cetrimonium Chloride, Isopropyl Alcohol, Glycerin, Panthenol, Hydroxypropyltrimonium Honey, Citrus Medica Limonium Extract, Propylene Glycol, Triethanolamine, Parfum, Hydroxyisohexyl 3-Cyclohexane Carboxaldehyde, DMDM Hydantoin, Methylchloroisothiazolinone, Methylisothiazolinone, CI:19140, CI:16255.

Działanie: Trochę przeraziła mnie parafina wysoko w składzie i silikony, ale moje włosy polubiły się z nią. Wygodna w nakładaniu, zapach jak dla mnie odrobinę chemiczny, ale na szczęście nie pozostaje na włosach po spłukaniu. Testowałam różne warianty użycia i jak na razie stwierdzam, że najbardziej lubie ją jako pierwsze O w OMO, zmieszaną z olejem :) Trzymam ją pod ręcznikiem dłużej, niż poleca producent, a po spłukaniu moje włosy są lekko dociążone, błyszczą i są cudownie miękkie! Ponadto pasma dobrze się po niej rozczesuką, nie plącze ich.

Jak dla mnie za tą cenę (zapłaciłam niecałe 6zł w osiedlowej drogerii) maseczka godna wypróbowania. I dobra, bo polska :) Zamierzam wypróbować pozostałe maski z tej serii.

Miałyście? Próbowałyście?

Little Dragon

środa, 19 czerwca 2013

Chroń włosy przed słońcem!

Po długiej zimie i dość nieciekawej wiośnie wreszcie mamy lato. Wychodząc, nakładamy kremy z filtrem na ciało, a oczy skrywamy za okularami przeciwsłonecznymi. Pamiętajmy, że nasze włosy także potrzebują ochrony. Kosmyki rozświetlone przez słońce świadczą o zniszczeiu, jakie poczyniły promienie UV. Najbardziej niebezpieczne połączenie stanowi promieniowanie i woda, która spłukuje  hydrolipidową powłoczkę ochronną i ułatwia zachodzenie reakcji utleniania przez UV, przez co wiązania keratynowe są niszczone (efekt podobny do rozjaśniania w salonie kosmetycznym).

Jak chronić włosy latem?


żródło: www.cekin.pl

Noś kapelusz. Wybierz raczej słomkowy niż bawełniany, najlepiej w jaśniejszym kolorze. Parasolka słoneczna też się sprawdzi :) Lepiej nie wystawiać włosów na nadmierne promieniowanie. Spięte włosy także uchronią Cię przed uszkodzeniami  (rozpuszczone są bardziej narażone na zniszczenie, poza tym wiatr je rozwiewa, plączą się, grzebień idzie w ruch- dochodzą uszkodzenia mechaniczne). Dobrym zabezpieczaczem są różnego rodzaju psikacze. Najprostrze można ukręcić samodzielnie, z produktów dostępnym pod ręką.
Przed szkodliwym promieniowaniem ochronią nas:
  • olej kokosowy
  • olej sezamowy
  • olej makadamia
  • masło shea
  • olej sojowy
  • oliwa z oliwek
  • olej z pestek malin
  • masło shea
  • olej słonecznikowy
  • olej z orzechów włoskich
  • olej arganowy
Oprócz plusów wynikających z ich naturalnych zdolności do bycia blokerami słonecznymi, możemy zaliczyć jeszcze jedną- pod wpływem ciepła nasze łuski się rozchylają, a dobroczynne składniki są w stanie wniknąć do wnętrza włosa :)

Do psikacza warto dorzucić aloes, witaminę E i odżywkę nawilżającą. Włosy zdecydowanie będą potrzebowały nawilżenia po kontakcie ze słoną wodą.
Silikony w składzie? Jestem na tak.



Możemy zainwestować także w kupne mgiełki chroniące przed UV. Tutaj jednak ostrzegam- trudno znaleźć mgiełkę bez alkoholu, ponieważ filtry syntetyczne rozpuszczają się właśnie w nim.

Nie żałuj zabiegów pielęgnacyjnych, płucz włosy wodą mineralną po kąpielach w słonej wodzie, związuj i psikaj! Jeżeli zauważysz suche końcówki- podetnij już teraz. Lepiej dbać, niż potem mieć sianko na głowie.

Little Dragon





poniedziałek, 17 czerwca 2013

Dary Natury (1): Lipą we włosy!

Zainspirowana akcją Puszysławy, o której wspominałam tutaj: klik! oraz niezawodnym blogiem BlondHairCare wyruszyłam na poszukiwanie lipy, którą już czuć w powietrzu. Dziwnie się czułam zrywając kwiaty, jeszcze dziwniej- podczas przyrządzania tajemnej płukanki w mieszkaniu, które dzielę z trzema facetami (tak, tak, jestem jedyną kobietą i rada jestem z tego!). Jednak po pierwszym użyciu wiem, że póki kwitnie, będę wytrwale ją zbierać i używać. Ba, zamierzam nawet ją ususzyć, coby zimą spożytkować na włosy i do herbatki z miodem i malinami.



Płukanka z kwiatów lipy przeznaczona jest do włosów suchych i łamliwych a jej regularne stosowanie zmniejsza wypadanie włosów.
 Lipa zawiera w swoim składzie substancje śluzowe, które powlekają pasma niewidoczną warstwą, chroniąc je przed nadmierną utratą wilgoci.

Brzmi zachęcająco?

Na marginesie dodam, iż lipa była ulubionym drzewem Jana Kochanowskiego.

Przygotowanie płukanki:
Za radą BlondHairCare: garść świeżych, kwitnących kwiatów lipy zalewamy 0,5l wrzącej wody, przykrywamy na 15 min., studzimy i zimnym naparem polewamy włosy. Nadaje się do każdego koloru włosów.


Zebrane kwiaty:


(jakość zdjęcia nie powala, ale są! moje pierwsze zebrane kwiatki!)




kwiaty lipy- gdybyście nie wiedziały, czego szukać :)

Stwierdzam, że zakochałam się w tej płukance :) Pozostawia miękkie, lśniące włosy. W wolnej chwili wyruszam po zapasy kwiatów!

Stosowałyście już lipę?

Little Dragon

niedziela, 16 czerwca 2013

Drożdże na zdrowie- akcja!

W poprzednim poście pomarudziłam Wam o planowaniu i motywacji. Dzisiaj chcę Wam przedstawić zdjęcie, dzięki któremu czuję się zmotywowana do zabijania drożdży :) Zasada jest prosta- po każdym wypitym kubeczku skreślam numer. Tego typu zdjęcia trzymam na pulpicie w folderze, realizuję swój plan kroczek po kroczku, a kreślenie sprawia mi przyjemność




Dla zapominalskich- zdjęcie można ustawić jako tapetę, bądź samodzielnie przygotować rozpiskę i powiesić w widocznym miejscu.

Założyłam sobie, że postaram się pić drożdże przez pełne 3 miesiące (łącznie 90 kubeczków). Wcześniej podejmowałam się już tej akcji, ale nigdy nie udało mi się wypić więcej, niż 40, pomimo zauważalnych efektów.

O dziwo obecnie do picia zachęciła mnie cena drożdży w PiPie (0,49 zł za kostkę drożdży babuni, szaleństwo!). Ich smak mi nie przeszkadza, zauważyłam, że lubię je mieć pod ręką podczas nauki, nie opróżniam kubeczka na raz, ale nieświadomie sięgam po niego i popijam.

Aby mierzyć efekty zanotowałam już długość pasemka kontrolnego (19cm). Mam nadzieję na duży przyrost w tym miesiącu. Moim największym wrogiem może okazać się dostępność drożdży (w Biedronce od dawna nie widziałam Babuni), ale wakacyjna pogoda powinna sprzyjać rowerowym wyprawom po kolejne kostki.

Zachęcam do pobrania zdjęcia, jeżeli też pijecie drożdże, bądź dopiero zamierzacie- podzielcie się tym w komentarzach, z chęcią przeczytam :)

Little Dragon

Systematyczność

... z którą od wieków mam problem. :)






Jakiś czas temu (początki włosomaniactwa) zaczytywałam się w metodach na skuteczny porost włosów. Picie drożdzy, siemienia, pokrzywy, skrzypu, różnorodna suplementacja i stosowanie wcierek. Przeglądałam blogi i wątki na wizażu, oceniałam efekty. Następnie przystępowałąm do zakupów. Oczywiście posiadanie notatek nie oznacza, że zdasz egzamin na piątkę- tak samo Joanna Rzepa grzecznie stojąca na półce nie spowoduje, że włosy przyspieszą swój wzrost.

Obiecuję poprawę, powoli przeglądam akcje włosowe na blogach (liczę na wspólną motywację!), ściągam dostępne tabelki i tworzę własne. Mam nadzieję, że prowadzenie własnego bloga także wpłynie na efekty.

Systematyczność i odrobina motywacji daje rezultaty- siedząc przed komputerem mamy dostęp do kopalni informacji i przydatnych rad, ale trzeba je jeszcze wprowadzić w życie! Uwielbiam akcje włosowe, mam nadzieję, że od DZISIAJ będę brała w nich aktywny udział. Oczywiście nie we wszystkich- nie zamierzam jednocześnie pić drożdży, pokrzywy i brać cp- umiar także jest ważny, warto postawić sobie 1-2 cele i je spełnić niż porwać się z motyką na słońce i założyć spełnienie 5 planów.

Planowanie                                                                                               

Po pierwsze- zastanów się, co chcesz osiągnąć? Jeżeli zależy Ci na szybszym przyroście, poszukaj metod, które sprawdziły się u innych. Usiądź z kartką, przeszukaj blogi, zanotuj najważniejsze informacje. Zastanów się, czy metoda będzie odpowiednia dla Ciebie. Przed rozpoczęciem warto mieć pewność, że nie zaszkodzimy sobie- research jest ważny :) Nie zakładaj od razu realizacji kilku planów. Efekty nie będą addytywne- jednoczesne picie drożdży, ziółek i stosowanie dwóch wcierek jednocześnie nie spowoduje, że włosy urosną od razu o 10 cm. Poza tym trudniej będzie Ci ocenić efekty. Wiesz już, co chcesz robić? Cudownie! Następny krok przed Tobą!

Realizacja                                                                                              

Proponuję założyć sobie okres czasu, w którym będziesz realizowała swój plan. I tutaj z pomocą przychodzą różnego rodzaju tabele :) Osobiście polubiłam tworzenie zdjęć z rozpiską, gdzie po wykonaniu zadania mogę je skreślić. Pomocne okazują się też aplikacje na telefon :)
Notuj efekty i spostrzeżenia. Łatwiej będzie Ci potem ocenić efekty.

Motywacja                                                                                                 

Zmotywuj się! Przeglądaj zdjęcia, trzymaj je w folderze na komputerze. Możesz sobie założyć, że np. jeżeli wytrzymasz miesiąc picia drożdży, to w nagrodę kupisz sobie maskę :) Warto także dołączyć akcji prowadzonych na blogach- jak wiadomo, w grupie raźniej! Tutaj macie akcje, które już niedługo się zaczynają, myślę, że warto wziąć udział- nawet jeżeli nie wytrzymacie do końca, to i tak następnym razem będzie lepiej ;)

Miesiąc zdrowej diety u  Anwen
Dary Natury u Puszysławy
Wakacyjne zapuszczanie u Minthairr
Wakacje z glutkiem lnianym u Balbiny Ogryzek
Wakacyjne picie wody Włosowe Szaleństwo

Zmotywowane? Jeżeli przeprowadzacie wspólną akcję, wrzućcie link, ładnie proszę :)

Little Dragon

środa, 30 stycznia 2013

Testy na zwierzętach

Przeglądając składy i opakowania kosmetyków czasem można natknąć się na informację 'nie testowane na zwierzętach'. Częściowo przy zakupie zwracamy na to uwagę, czasem mając przed oczyma biedne, męczone w laboratorium króliczki. Mało osób wie, że od 2004 roku zastępuje się badania na zwierzętach alternatywnymi metodami. Od marca 2013 roku wejdzie w życie całkowity zakaz testowania kosmetyków na zwierzętach. Już nie będę musiała się zastanawiać, czy moja ulubiona firma nie próbuje mnie wprowadzić w błąd. :)






Chciałabym tylko wspomnieć, iż każda substancja chemiczna była kiedyś testowana na zwierzętach. Ponadto zakaz ten nie dotyczy leków, suplemetów diety i innych produktów. Każdy nowo zsyntetyzowany związek chemiczny musi przejść próbę- a jak wiadomo bezpieczniej jest przeprowadzić badania na zwierzętach, niż na ludziach.


Nie musicie już szperać w internecie- listy producentów, którzy testują bądź nie testują na zwierzętach są już nieaktualne ;)

Sprawdzałyście kiedyś, czy wasz ulubiony krem był testowany na zwierzętach?


Little Dragon